LIST II

 

Listy wypadałoby zaczynać uroczyście, ale jakby to powiedział Żulczyk, pierdolę to. Bo kiedy pomyślę sobie, że przez cały pieprzony listopad będzie ciemno, mokro i zimno to nie znajduję w sobie siły żeby wysyłać w świat jakieś wewnętrzne ciepło. Ja swojego własnego ciepła potrzebuję teraz bardziej niż świat.

Nie jestem przecież sama, prawda? Mam przecież Ciebie mój żołnierzu, a raczej należałoby powiedzieć, miewam Cię kiedy przyjdzie Ci na to ochota. Marudzisz kochanie, słyszę jak wypowiadasz te słowa.

Zapewne tak.

Bo taka moja natura.

Bo jestem kobietą.

To chyba wasza ulubiona męska obelga. Ty kobieto.

Jakby to była zbrodnia.

Mam przepraszać?

Za to, że chcesz mojego towarzystwa?

Że czasem chcesz mojego ciała?

Że zbyt wiele Ci pozwalam i jeszcze więcej wybaczam?

Mam przepraszać?

Przepraszam.

Za to, że przecież to Ty kłamiesz.

Przepraszam.

Za to, że nie mam bogatej seksualnej przeszłości, za którą mógłbyś się obrazić. No sorry, że jestem szanującą swoje ciało kobietą i nie szukałam seksu na siłę byle gdzie.

Przepraszam, że mam w życiu jakieś wartości. Za to, że jestem staroświecka i lubię szacunek, szczerość i przyjaźń.

Przepraszam nawet za to, że za dużo przepraszam. I za to, że pewnie nic z mojego wywodu nie zrozumiesz. No poza tym, że obrazisz się, że czymś tam cię obraziłam. Klasyk.

Przepraszam, że tak wolno za Tobą biegam i tak wolno spełniam Twoje zachcianki, ale tak mnie kurwa złamałeś fizycznie i psychicznie, że trochę ciężko biegać będąc takim połamańcem życiowym.

Przepraszam, że przeklęłam.

Ale jestem wkurwiona.

No i jestem kobietą.

Wiesz, my reagujemy emocjonalnie.

Bo mamy emocje. I uczucia też. I w sumie nie tak bardzo się różnimy od Was. Na przykład nie lubimy jak się ktoś nami bawi. Słabo to zabawne. Ta karuzela śmiechu niech się już kurwa weźmie i wykolei.

Bo ja wysiadam.

Albo sobie wyskoczę.

Nie robi mi to różnicy, bo i tak jestem złamana.

Masz już dość przepraszania?

Och, to przepraszam.

To faktycznie, faktycznie strasznie nieludzkie z mojej strony przepraszać. Bo przecież Ty panie idealny nigdy nie przepraszasz. Sądzisz pewnie, że nie masz za co, bo taki jesteś idealny?

Otóż, zdradzę Ci sekret.

Nie jesteś. Ups. Przepraszam za szczerość.

Jesteś po prostu tak zapatrzony w siebie, że nie widzisz, że robisz coś źle.

"Jesteś zmęczona i zła kochanie. Zadzwoń do mnie jak będziesz w humorze."

Ale nie jestem. Bo jestem zmęczona i zła. Obolała. Samotna i zagubiona. Połamana. Wielokrotnie okłamana. Wciąż w Tobie zakochana.

Chcę żebyś był ze mną kiedy nie jestem w humorze.

Żebyś powiedział, że to w porządku być zmęczonym jak się nie śpi kilkadziesiąt godzin, w dodatku od kilku tygodni. Kiedy boli brzuch po tym jak został rozcięty. Boli miednica, która była od kilku tygodni połamana. Boli głowa od ciągłego krzyku i zamartwiania się o przyszłość. Nogi od chodzenia w tę i z powrotem. Że mam prawo nie mieć idealnego ciała po tym co się z nim stało kiedy nosiłam w sobie twoje dziecko.

Żebyś powiedział, że mam prawo nie mieć humoru na twoje żarty.

Żebyś w końcu przyznał, że potraktowałeś mnie podle i nie zasługujesz na to żebym cię kochała za to co mi zrobiłeś.

Żebyś w końcu przyznał, że mnie zdradziłeś.

I żeby do ciebie dotarło, że zrobiłeś to wielokrotnie.

Bo ja ci wybaczyłam.

A to nie jest łatwe kiedy się kogoś kocha.

Uświadom sobie, że to, co Ty robiłeś przez tyle miesięcy, nie zasługuje na wybaczenie, zasługuje na to żeby się od ciebie odwrócić i o tobie zapomnieć. Tak podłe i nieludzkie jest to jak mnie traktowałeś.

Ale ja ci to kurwa wybaczyłam. Zebrałam do kupy te resztki jakie mi z ciebie zostały po tym jak przemieliłeś samego siebie przez młynek tego bezsensownego flirtowania i spania z kim popadnie.

Zebrałam to wszystko przełykając swoją dumę i szacunek do samej siebie bo miłość, teraz wiem, że ślepa miłość, przesłoniła mi rozsądek.

A ty co zrobiłeś?

Nic.

Nic nie zrobiłeś.

Zachowujesz się tak, jakby wybaczenie Ci tego nie było niczym wielkim. Uznałeś pewnie, że ci się to należało jak psu buda. Nie doceniłeś. Nie uszanowałeś jak wielkim cierpieniem to przypłaciłam.

Sądzisz po prostu, że możesz robić co chcesz, z kim chcesz i jak chcesz, a ja głupia ci wszystko wybaczę. Bo przecież cię kocham.

Już skończyłeś się obrażać za to, że w tym co mówię znalazłeś coś, co uznałeś, że cię obraża i się obraziłeś?

Być może zaczynam wariować. Być może ma to związek z tym, że cierpię na chroniczny brak snu. Brak czasu dla siebie. Przeraża mnie chaos jaki nastał w moim życiu. Nie mogę zebrać ani myśli, ani siebie samej do kupy, a już najbardziej nie mogę zebrać brudnych kubków po niewypitej kawie i sterty małych ubranek, których nie nadążam prać. Ale nie to mnie najbardziej uwiera.

Wiesz co mnie najbardziej boli? Że oddałeś mi serce, ale w budowaniu naszego wspólnego bycia, dałeś dupy. Żyję ze świadomością, że nie jestem twoją pierwszą miłością, nie jestem też drugą, ani trzecią. Cholera, ja nawet wciąż po tym wszystkim nie mam pewności, że mam jakikolwiek numer w historii twoich miłości. Mam jakiś? Chciałabym znać odpowiedz. Bo ile kobiet prawdziwie kochałeś? Powiesz mi kiedyś? Nie sądzę. Mam wątpliwości czy ty w ogóle umiesz kochać.

Wiesz jakim jesteś dla mnie numerem?

Pierwszym.

To nie jest zabawne.

Owszem, byłam zakochana. Raz kochałam. Nie lubię nadużywać wielkich słów, wiesz o tym. Ale czasami życie bywa tak przekorne, że przestajemy kochać z błahych powodów, na przykład dlatego, że ktoś lubi musztardę. A czasami trafia się ktoś taki, kto nie zasługuje na naszą miłość i oddanie, ktoś, kto zawodzi nas, okłamuje i znieważa, a i tak go kochamy.

Nie wiem co jest gorsze.

Wiedziałam, że się w tobie zakochałam, kiedy samo patrzenie na ciebie sprawiało, że czułam się szczęśliwa.

Wiesz kiedy zrozumiałam, że cię kocham?

Kiedy dowiedziałam się, że bawisz się moimi uczuciami, kłamiesz i manipulujesz, ale uznałam, że mam to gdzieś. Bo wolę cię mieć kłamiącego i zdradzającego, niż nie mieć cię wcale.

I to jest straszne. Miłość jest straszna. Bardziej mnie unieszczęśliwia i wynaturza.

Ale to nie ma znaczenia. Pragnę coś dla Ciebie znaczyć tak samo mocno jak pierwszego dnia. Nawet jeśli będzie milion powodów żeby odejść, ja znajdę jeden żeby zostać.

I to jest definicja bycia żałosną babą.

Zanim cię poznałam nie wiedziałam, że można spojrzeć na kogoś i po prostu się uśmiechnąć, więc jeśli już wolisz mnie bez makijażu, to zmazuj mi szminkę pocałunkiem, a nie tusz do rzęs płaczem.

I przestań robić z siebie pieprzoną ofiarę. Przestań.

To Ty krzywdzisz żołnierzu. To Ty jesteś w naszym związku tym złym. Tym, który oszukuje i wymaga ciągłego wybaczenia.

To ja Tobie wybaczam.

Nie zrzucaj na mnie swojej winy.

Miej trochę wstydu i kultury i po prostu przyznaj się, że nie jesteś w porządku.

W gruncie rzeczy nie zasługujesz na mnie.

Nie jestem piękna i zgrabna. Nie jestem idealna.

Ale jestem i byłam szczera. Od samego początku.

Ty też nie jesteś piękny i zgrabny ani idealny.

Ale nie jesteś też i nie byłeś szczery. Od samego początku.

Przestań wymagać, poproś.

Przestań kłamać, powiedz prawdę.

Przestań robić z siebie ofiarę, przyznaj się do błędu.

Schowaj swoją dumę w buty, przeproś.

Przestań gadać, zacznij działać.

Przestań tylko patrzeć, zacznij widzieć co możesz stracić.

Zdradzę Ci sekret żołnierzu, dostałeś od losu miłość.

Los postanowił, że zasługujesz żeby ktoś cię kochał.

Więc pozwól się kochać. I ty mnie też kochaj.

Nie wymagaj uwielbienia i oddawania ci czci.

Bo nie jesteś Bogiem, a człowiekiem.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LISTY DO SUMIENIA

List IV