Posty

List IV

  Pani X, dlaczego Pani to robi? Oszukuje się Pani? Jeśli pragnie być Pani kochana, dlaczego traci Pani czas i godność walcząc o uwagę mężczyzny, który żadnym sposobem nie angażuje się w tę relację tak bardzo jak Pani? Musi sobie Pani sama na to odpowiedzieć. A przede wszystkim, Pani X, to o czym rozmawialiśmy ostatnio. Jeśli mężczyźnie zależy na kobiecie, znajdzie sposób. Każdy. Gdy nie zależy, znajdzie wymówkę. Ile wymówek już Pani usłyszała? Sprawa wydaje się prosta, jeśli chcesz być z daną osobą, to walczysz. Czy ten mężczyzna walczy? Czy to Pani się miota i walczy? Ugina się i dostosowuje? Jakim kosztem się pytam? Myślę, że jest to bardzo nierówna relacja, z której niewiele Pani dostaje jako osoba, a bardzo wiele Pani w nią wkłada. A to, przypominam, nie na tym polega. Partnerstwo, szacunek i rozmowa. Uginanie się tak, to co Pani robi świadczy o poświęceniu się dla osoby, którą Pani kocha, to dojrzała, pełna wielkich emocji miłość. Nie wiem jakie ograniczenia ma Pani partner, dlac

LIST II

  Listy wypadałoby zaczynać uroczyście, ale jakby to powiedział Żulczyk, pierdolę to. Bo kiedy pomyślę sobie, że przez cały pieprzony listopad będzie ciemno, mokro i zimno to nie znajduję w sobie siły żeby wysyłać w świat jakieś wewnętrzne ciepło. Ja swojego własnego ciepła potrzebuję teraz bardziej niż świat. Nie jestem przecież sama, prawda? Mam przecież Ciebie mój żołnierzu, a raczej należałoby powiedzieć, miewam Cię kiedy przyjdzie Ci na to ochota. Marudzisz kochanie, słyszę jak wypowiadasz te słowa. Zapewne tak. Bo taka moja natura. Bo jestem kobietą. To chyba wasza ulubiona męska obelga. Ty kobieto. Jakby to była zbrodnia. Mam przepraszać? Za to, że chcesz mojego towarzystwa? Że czasem chcesz mojego ciała? Że zbyt wiele Ci pozwalam i jeszcze więcej wybaczam? Mam przepraszać? Przepraszam. Za to, że przecież to Ty kłamiesz. Przepraszam. Za to, że nie mam bogatej seksualnej przeszłości, za którą mógłbyś się obrazić. No sorry, że jestem szanują

LIST I

  Spotkaliśmy się przypadkiem, bez planu ani myśli o tym, że czeka nas jakieś "jutro". Jesteś talią, w której odkryłam tylko kilka kart, być może nawet nie tych najważniejszych. I nie ma już znaczenia jaki jesteś naprawdę i ile razy mnie okłamałeś, bo w chwili słabości oddałeś mi dużą część siebie. Być może tą, w którą chciałeś wierzyć. I ta część ciebie jest tylko moja. Nienawidzę Twoich kłamstw i manipulowania moimi uczuciami, ale kocham Twoje spojrzenie, którym mnie obdarzasz kiedy zapominasz o tym, że nieustannie musisz sobie i komuś coś udowadniać. Kocham smak twoich ust i ciepły oddech na karku o poranku. Nienawidzę tego, że oskarżasz mnie o to, że rozdziela nas twoja przeszłość. Jestem Twoją teraźniejszością, chciałam być przyszłością, nie masz więc prawa winić mnie za swoje błędy, które nas rozdzielają. Bo widzisz, ja nie jestem zła. Ty pewnie też nie jesteś. Może nawet mnie kochasz, chociaż boję się definicji, którą skrywasz pod tymi słowami. Bo w

LISTY DO SUMIENIA

Szczęście to tylko pozostałość po dobrych zamiarach. A, że dobrymi chęciami piekło jest wyłożone, skończyło się gehenną. Cierpieniem, poczuciem upokorzenia, wykorzystania, zignorowania i poniżenia. Zostałam zamieniona na butelkę wódki i kolegów. O ironio. Mnie się takie rzeczy nie miały prawa przydarzyć, nie jestem typem kobiety, którą się wymienia na jakąś rzecz i kilka rubasznych uśmiechów, które nie są nawet szczere. Tak mogłaby powiedzieć każda z nas. Tymczasem życie wygląda inaczej, zostajemy zamieniane na pracę, wódkę, rozrywki, gry i chwilę zabawy. Zostajemy zamienione jakbyśmy były rzeczą, a nie człowiekiem, który podał się na tacy niczym bezbronne zwierzę. Osoba, która patrzyła się na mnie poprzez taflę lustra to zwyczajna kobieta. Ani piękna, ani szpetna. Szanowana, poważna, zabawna, posiadająca rodzinę, znajomych, kilku bliższych, psa i listę powodów, dla których co rano trzeba było wstać. Nic niezwykłego, nic epokowego. To była kobieta, która lubiła niemiłe rzecz